sobota, 22 marca 2014

Od Ines

Po przeżyciu kolejnej, mrożącej krew w żyłach przygodzie postanowiłam w końcu znaleźć sobie watahę. Z moim nastawieniem...-wiedziałam że będzie to dość trudne, a nawet bardzo trudne... Jestem wariatką. Kto będzie chciała mieć takiego wariata w stadzie? Szłam rozmyślałam i próbowałam wywęszyć jakiegoś wilka, lecz zamiast niego wyczułam kolejną przygodę... Zobaczyłam człowieka z czymś w rodzaju... Hym... Nie wiem co to było... Rozkładał to w każdym razie po całym lesie, zostawiając w każdej z tych rzeczy mięso królicze. ,,Chce dokarmiać drapieżniki?"- pomyślałam. Gdy odszedł by ustawić kolejną z tych dziwnych rzeczy, podeszłam do innej z zainteresowaniem. Obeszłam dookoła. Byłam głodna a zapach mięsa drażnił moje nozdrza. ,,Ukradnę mu jednego z tych królików! Ma ich tyle... Będę miała łatwe do zdobycia śniadanko... Mniam!" Zajrzałam do środka tego metalowego przybysza. ,,Mam tam niby wejść? To ma być straszne?" Zawsze uważałam, że tam gdzie są ludzie tam jest zawsze jakaś niebezpieczna przygoda. 
Już miałam wślizgnąć się do środka po królika, gdy usłyszałam:
- Stój! Co robisz?!- odwróciłam się oniemiała ,,Niech znajdzie sobie swojego królika!"
- O co chodzi?- zapytałam


(Valixy?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz